Temat zaburzeń odżywiania i obrazu ciała często poruszany jest jako efekt uboczny naszych czasów. Coraz częściej (na szczęście!) zwraca się jednak uwagę na nadmiernie wychudzone osoby lub takie, które obsesyjnie podchodzą do spraw związanych z urodą lub odżywianiem. Walczy się od wielu lat z mitem, jakoby problemy te dotyczyły tylko modelek i „bogatych dziewczynek, którym z dobrodziejstw się w głowach poprzewracało”. Nawet nieśmiało wspomina się też o chłopakach z anoreksją czy bulimią (głównie sportowcach). Prawie nigdy jednak nie mówi się o tym, jaki wpływ ma niepełnosprawność na wzrost zagrożenia wystąpienia tych zaburzeń.
Zwykle gdy ktoś pyta mnie, co jest powodem tego iż ktoś ma anoreksję lub bulimię albo obsesyjnie dba o swoją urodę – oczekuje jednej odpowiedzi. Rodzina, na przykład. Albo chude modelki. Z ulgą przyjęłoby się jedno wyjaśnienie, tak jak powód powstawania grypy. Niestety nie jest to takie oczywiste. W końcu mamy miliony osób w samej tylko Polsce, które wywodzą się z trudnych środowisk rodzinnych, a każdy z nas styka się z modelkami w reklamach. Mimo to nie u wszystkich rozwijają się te zaburzenia.
W ogromnym skrócie wszystkie przyczyny można zamknąć w czterech kategoriach: biologiczne (jak typ układu nerwowego lub przemiana materii), osobowościowe (temperament, metody radzenia sobie ze stresem i inne), rodzinne (przyjęty styl wychowawczy, sytuacja rodzinna) i społeczne (co mówi ono o chudości, odchudzaniu, jedzeniu i atrakcyjności). By doszło do zaburzenia musi zajść wiele specyficznych połączeń między tymi kategoriami. Dlatego bywa, iż w kolejce na terapię mijają się dwie osoby z diagnozą anoreksji, przy czym jedna jest wycofana, spokojna, ma rozwiedzionych rodziców i nie dostrzega swojej niedowagi. Druga zaś może być impulsywna, nerwowa, mieć bardzo troskliwą rodzinę oraz pełną świadomość swojej chudości. Czasem warunki te nie wpływają na człowieka przez wiele lat aż do jakiegoś kluczowego momentu, „zapalnika”. Może nim być ciąża, przeprowadzka, wypadek czy chociażby właśnie niepełnosprawność.
Klientki i klienci niepełnosprawni nie zdarzali mi się zbyt często. Zastanowiło mnie co jest przyczyną. Czy zaburzenia te występują u nich rzadziej? Czy też nie szukają pomocy? W końcu jednak pojawiło się kilka e-maili, telefonów, a nawet jedna wizyta. Z tych szczątkowych informacji wyłonił się dość smutny obraz sytuacji w jakiej znajdują się te osoby. Odkryłam bowiem co następuje:
a) część z nich nie szuka pomocy, ponieważ nie ma możliwości udania się do gabinetu psychologa (często są to bariery architektoniczne), a w Polsce system pomocy mobilnej dopiero raczkuje, b) łatwo zamaskować pierwsze objawy tłumacząc je stanem choroby, np. brak apetytu czy wymioty, c) nierzadko najbliżsi skupiają się głównie na pomocy medycznej, usprawnianiu fizycznym zdobywaniu leków itd. pomoc psychologa traktując marginalnie lub jako pomoc w „pogodzeniu się ze swoim stanem”, d) zaburzenia o których mowa dotyczą także tematu seksualności i atrakcyjności fizycznej na rozmowę o których część rodzin nie jest gotowa i tematu unika, e) o zaburzeniach odżywiania u osób niepełnosprawnych po prostu się nie mówi.
Po co jednak te osoby miałyby sięgać po głodówki czy objadanie się, skoro w oczach społeczeństwa powinny głównie dbać o swoje, nadwątlone już, zdrowie, zamiast się wyniszczać?
Zaburzenia odżywiania i zaburzenia obrazu ciała mogą występować oddzielnie, ale często idą ze sobą w parze. Dlaczego?
1. Kontrola jedzenia i wagi oraz przyjmowanych posiłków to kontrola ciała. Uczucie odzyskania (nawet i takiej) kontroli bywa bardzo kusząca i daje wiele satysfakcji.
2. Poczucie nieatrakcyjności w oczach swoich i społeczeństwa, gdzie jedyną szansą na zbliżenie się do lansowanego ideału może być modyfikacja wagi.
3. Zaburzenia w odczuwaniu własnego ciała, mogące mieć także podłoże neurologiczne. To na przykład rozmycie jego granic, wyolbrzymianie pewnych części, a umniejszanie innych, patrzenie na siebie nie ogólnie a detalicznie („mam za grube uda”, „mam za duży brzuch”).
4. Stan głodu zabija emocje podczas gdy objadanie się przynosi ulgę, rozładowuje je (jeśli do tego dochodzą wymioty lub przeczyszczanie, wówczas dodatkowo znoszą na moment napięcie spowodowane strachem przed skutkami objadania).
5. Zafiksowanie się na jedzeniu odciąga naszą uwagę – często także skupia uwagę rodziny zastępczo na tym temacie (wszyscy patrzą na objaw, a nie jego przyczynę).
6. Panowanie nad wagą i apetytem może stać się jedynym źródłem poczucia sukcesu.
Trudno jest być niepełnosprawnym w świecie, który dopiero próbuje wyjść z wręcz dziecięcego podziału na „pięknych i dobrych” oraz „brzydkich i złych”. Dopiero od niedawna prowokuje się nasze myślenie o tych ideałach kampaniami, modelkami XXL lub wprowadzając na wybieg „interesujące paskudy” z zezem czy wadami zgryzu. Wciąż jednak jest to traktowane jako nowinka. Łatwo jest uwierzyć, że przynajmniej poprawnym wyglądem dostaniemy wszystko z marszu: przyjaciół, pracę, mężczyznę marzeń. W końcu widzimy i słyszymy na co dzień komunikaty, że to nasza fizjonomia zadecydowała o tych sukcesach. Nawet jeśli nie jest to prawda lub prawdą jest tylko częściową.
Dlatego apeluję do wszystkich osób, które znajdują się w podobnej sytuacji, by zakomunikowali to światu i „wyszli na światło dzienne”. By dały pomóc sobie i przykład innym, że nie są w tym osamotnieni!
Artykuł ukazał się na blogu fundacji Jedyna Taka: https://fundacjajedynatakamissnawozku.blogspot.com/2015/03/ta-anorektyczka-na-wozku-o-nie.html