Centrum terapii i informacji
CTZO dla serwisu www.sporteuro.pl

 

Pro-ana lub pro-anorexia jest ruchem promujący anoreksję głównie na łamach Internetu. W ostatnich latach powstało wiele stron, blogów i forów łączących osoby nim zainteresowane, również w Polsce.

 

Zadawaliście sobie kiedyś pytanie “Czy lubię to, jak wyglądam?”. Pewnie tak. Podejrzewam, że większość z nas ma na nie podobną odpowiedź – „Tak, ale…” Wydaje się być to normalne. Nikt nie jest idealny, a wysokie mniemanie o sobie powszechnie uznawane jest za pychę. Zastanówmy się jednak jak to jest, gdy nienawiść i obrzydzenie determinują nasze wyobrażenie własnego ciała. Gdy kompleksy nie pozwalają spojrzeć w lustro bez łez. Gdy własny wygląd nie odpowiada podziwianemu kanonowi piękna. Czy ruchy takie jak pro-ana to choroba naszych czasów, zwykła fascynacja wychudzonymi modelkami z kolorowych czasopism, czy jednak sposób na życie?

 

Pro-ana lub pro-anorexia jest ruchem promujący anoreksję głównie na łamach Internetu. W ostatnich latach powstało wiele stron, blogów i forów łączących osoby nim zainteresowane, również w Polsce. Oczywiście nie tylko, lecz bez wątpienia najczęściej, zaangażowane są młode dziewczyny. Łączy je zaburzony obraz anoreksji. Nie traktują jej jako chorobę ale przyjaciółkę czy boginię – ANĘ. Czasem nawet się do niej modlą, o wsparcie w diecie, ćwiczeniach. „Ona” podpowiada im co jeść i drwi gdy nie tracą na wadze. Na jednym z blogów możemy przeczytać: „Dziś pobiegłam z rana do sklepu. Osaczył mnie wybór produktów. Byłam taka głodna, nagle na wszystko miałam ochotę: na mleko z musli, na pierogi z serem, na czekoladę, na sok, na pizzę, na ketchup sam w sobie. A aromat pączków sprawił, że zatrzymałam się przy ladzie i czas się zatrzymał. Nie, nie, nie, nie jem! Wtedy objęła mnie moja Ana, doradczyni od serca, ścisnęła je i poprosiła o wierność.”

 

Dziewczyny na tego typu forach wymieniają się doświadczeniami, udzielają sobie porad i wspierają się nawzajem gdy jedna z nich ulegnie napadowi głodu lub trafi do szpitala. Można dowiedzieć się jak ukryć chorobę przed rodzicami. Jak jeść w towarzystwie, tak aby ludzie myśleli, że się zjadło. Jak się ‘oczyścić’ gdy uległo się pokusie. Opisują swoje postępy, prowadzą dzienniczki tego ile kalorii zjadły a ile spaliły, jaka jest ich wymarzona waga i jakie postępy w jej osiągnięciu zrobiły. Ale nie tylko. Są problemy z rodzicami, chłopakiem czy przyjaciółką. Traktują pro-ana jako sposób życia i dążenie do perfekcji. Co istotne, nie trzeba być bardzo chudym, aby być pro-ana. Wystarczy samotność, zagubienie i szukanie kontroli nad swoim życiem poprzez dietę. Ten wirtualny ruch pozwala wielu nastolatkom znaleźć zrozumienie i poczucie przynależności. Niektóre rodzące się w ten sposób relacje mogą być trudne do przerwania. „Ciężko także zaprzestać odchudzania - mimo deklaracji spadku do określonej wagi, często na poziomie 16 BMI, duża część dziewczyn odchudza się dalej, skojarzywszy to z gratyfikacjami jakie uzyskiwała od grupy (ogromne wsparcie, podziw i akceptacja za każdy zgubiony kilogram).” – mówi psycholog Anna Mazur z poznańskiego Centrum Terapii Zaburzeń Odżywiania.

 

Znakiem rozpoznawczym ruchu w życiu codziennym może być czerwona bransoletka. Osoby identyfikujące się z pro-ana nazywają siebie „porcelanowymi motylami” lub po prostu „motylami”. Motto ruchu, to cytat z angielskiego dramatopisarza Christophera Marlowe: „Quod me nutrit me destruit” („To, co mnie żywi, niszczy mnie”).

 

Nikt tak naprawdę nie wie, dla jak wielu osób cierpiących na zaburzenia odżywiania, wpływ miała styczność z ruchem pro-ana. Eksperci obawiają się, że ich odsetek może być wysoki. W niektórych państwach, takich jak Wielka Brytania i Hiszpania, witryny pro-ana są zakazane. Również media społecznościowe, takie jak Facebook, MySpace czy Yahoo wprowadziły politykę przeciw grupom i funpageom rozpowszechniającym treści promujące anoreksję. W Polsce tego typu strony nie są zakazane i wydaje się, że cieszą się coraz większa popularnością. Zawsze jest tam dokładna informacja odnośnie tego, czego dotyczy dana witryna. Znajdziemy również informacje, że nikt nie ma na celu zmuszać bądź nakłaniać kogokolwiek do anoreksji. Na większości nie ma jednak limitu wieku. Zbierając informacje do tego artykułu trafiłam na bloga prowadzonego przez 14-latkę, która swoją przygodę z pro-ana zaczyna już po raz drugi.

 

Psycholog Anna Mazur uważa, że treści typu pro-ana są wysoko szkodliwe – „Ze względu na promocję niezdrowych form odchudzania prowadzących do ekstremalnego spadku wagi doprowadzającej do poważnych komplikacji zdrowotnych ze śmiercią włącznie - w mojej opinii grupy takie powinny być zdelegalizowane a ich treści - zakazane.”.

 

Jest jeszcze pro-mia, siostrzany ruch promujący bulimię. Na forach pro-mia można się dowiedzieć jak prowokować wymioty, przeczyścić się domowymi sposobami i dbać o zęby aby zmniejszyć uszkodzenia szkliwa kwasami żołądkowymi. Relacje między zwolenniczkami pro-ana i pro-mia są dosyć skrajne. Jedne traktują je jako przyjaciółki niedoli. Inne uważają się za jedno i drugie. Są też takie, które pro-mia uważają za coś upokarzającego. Za słabość woli i brak wytrwałości. Poza tym wymiotowanie jest mało glamour. „Ruch pro-mia nie jest tak popularny, jak pro-ana z racji na negatywny wydźwięk wymiotowania jako metody zachowania szczupłej sylwetki w opozycji do głodowania, jako przykładu "trzymania dyscypliny", który ma bardziej "pozytywny" wydźwięk dla społeczeństwa, budzi więcej "podziwu" dla wytrzymałości. Wymioty są odbierane jako nieestetyczne i wstydliwe, są pokazaniem słabości (objadanie się). Głodowanie jest postrzegane jako perfekcja, zapanowanie nad potrzebami fizjologicznymi, więc jako takie zrzesza więcej osób.” - słyszymy w rozmowie z panią psycholog.

 

Fascynacja pro-ana to jeszcze nie choroba, chociaż w niektórych przypadkach, może do niej prowadzić. Samo zjawisko wydaje się być interesujące z psychologicznego i socjologicznego punktu widzenia. Zwolenniczki pro-ana zdają sobie sprawę, że ich postępowanie może prowadzić do choroby. Zainteresowanie tego typu ruchami może świadczyć o problemach osobistych, zaburzonym postrzeganiu własnego ciała a nawet depresji. Pytanie brzmi, czy lepsza samotność i niezrozumienie, czy przynależność do niezdrowej społeczności? „Zabawne, masz pewność, że będziesz potwornie cierpieć, a mimo to brniesz w to dalej, bo wiesz, że da Ci to odrobinę szczęścia, która wbrew pozorom jest warta późniejszego bólu.” [cyt. pochodzi z grafiki umieszczonej na jednym z blogów].

 

Hanna Gajewska, fot. kimono.pl i eioba.pl

Link do oryginału: http://www.sporteuro.pl/lifestyle/od%C5%BCywianie/zdrowie/4176-%E2%80%9E15-lat-nawroty-depresji-i-ed-zaburzenia-od%C5%BCywiania-cel-normalne-%C5%BCycie-%E2%80%9D.html

Nasi Partnerzy